piątek, 7 sierpnia 2015

Rozdział 6

- Dziękuje, że przyszłaś, panno Martyno
- Co pan ode mnie chce?
- Porozmawiać
- O czym?
- Mam do pani sprawę
- Z czym związaną?
- Jest pani bardzo dociekliwa
- Dziękuje. Staram się
- Wie pani, ciekawość to pierwszy stopień do piekła
- W takim razie już dawno powinnam się smażyć w czeluściach piekieł
- Jesteś bardzo interesującą i zaskakującą osobą, panno Malcewicz. Pozwolisz, że z czystej ciekawości spytam pannę o wiek?
- Kobiety nie pyta się o wiek. Jest to wielce niestosowne. Przepraszam ale muszę już iść. Zmarnował pan tylko mój cenny czas, który mogłabym poświęcić na ratowanie ojczyzny. Do widzenia - powiedziała po czym odwróciła się na pięcie i ruszyła w swą stronę.
Gdy go tylko wiedziała, że nie może mu zaufać.

- Aniołku, proszę zjedz coś
- Nie jestem głodna
- Józia, proszę. Musisz jeść
- Nie muszę. Borysa nie ma, więc nie będę jadła
- Kochanie, serce mi pęknie jeśli nie zjesz
Halina spojrzała na dziewczynkę z czułością. Kochała ją jak własną wnuczkę.
- Nie płacz, aniołeczku
- Kocham panią
- Ja ciebie też
Troszczyła się o nią jak o własne dziecko. Mała Józefinka była cudownym dzieckiem.

- Słyszałaś co się stało po buncie?
- Nie
- Zgarnęli młodego chłopaka. Podobno wywieźli go do jakiegoś obozu
- Obozu?
- Tak. Podobno Niemcy stworzyli jakieś obozy pracy gdzie wywożą ludzi do pracy, zarówno dorosłych jak i dzieci
- Skąd wiesz takie rzeczy?
- Od mojego łącznika, Sroki
- Jak myślisz, twoja siostra tam jest?
- Skąd takie pytanie, Patrycjo?
- Nie wiem. Tak jakoś
- Może masz racje
- Co?
- Być może trafiłaś w sedno sprawy
- Dalej nie rozumiem
- Chodzi mi oto, że możesz mieć racje w sprawie miejsca pobytu mojej siostry
- Naprawdę?
- Tak. Dziekuję
Po rozmowie bez wahania przytuliła swą współlokatorkę. Powoli zaczynała wątpić w to, że jej malutka Marysia żyje. Skoro zmuszają tam do pracy to Marysia na pewno zmarła z wycieńczenia.
Powróciła do gotowania. Od dawna nie jadła porządnego obiadu.
Łza spłynęła po jej policzku.
Nieświadomie przygotowała ulubioną zupę Marysieńki. Nawet głupia potrawa sprawiła, że cudowne wspomnienia powróciły boleśnie raniąc jej delikatne serce.
Był wczesny ranek. Siostry z jednego ojca, z jednej matki a tak różne i podobne jednocześnie. Blondynka i brunetka. Starsza i młodsza. Beztrosko ganiały się po łące wśród czerwonych maków. Roześmiane położyły się na soczyście zielonej trawie. Roześmiane podziwiały jedwabiste obłoki płynące leniwie po błękitnym niebie.
Tak bardzo za tym tęskniła. Teraz po jej rodzinnym domostwie, po złocistej łące nic nie zostało. Wojna wszystko zniszczyła. Wszystko na czym jej tak bardzo zależało. 

,, Za łąki na których maki czerwone niczym krew z wolna rosną''


Jest godzina 23:30 a ja wreszcie przepisałam rozdział dla Was, mimo że na pewno nie skomentujecie.
Mam nadzieję, że to docenicie i skomentujecie.

3 komentarze:

  1. to jest taklie przecudowne..
    osobiscie uwielbiam historie ale moze nie ten okres ..
    tak czy siak bardzo patriotyczne i chwyta za serce <333333333333333

    OdpowiedzUsuń
  2. Przecież komentuję♥
    Nie pisz,proszę o tym,że nie pojawią się komentarze♥♥
    Uwieliam czytać Twoje opowiadania ♥
    Czekam na next,życzę weny ♥ i... ♥♥♥
    ♥Pozdrowienia♥

    OdpowiedzUsuń
  3. O boju...
    To jest cudowne !!
    Dziękuje ci <3
    Mam nadzieję że będziesz czytała mojego bloga.
    Ja twojego nie opuszczę <3

    OdpowiedzUsuń